Przejdź do treści
Strona główna » News » Zderzenie z punkiem

Zderzenie z punkiem

Moja kolizja z punk rockiem

No więc jak? Punkiem czy punk rockiem?

Nie jestem muzykologiem. Nie jestem także EKSPERTEM (później wyjaśnię to wyróżnienie) w dziedzinie kultur wszelakich tudzież subkultur. W tej kwestii zdam się na zdanie ExPerta (nie, nie, to nie błąd…):

„[…] Jeżeli piszesz o nim, to raczej pisz po prostu punk, a nie punk rock. Bo to ruch społeczny, a nie kolejna odnoga muzyczna. Ów ruch wyrażał się w wielu różnych aspektach […]. Najgłośniej w muzyce dlatego krytycy ukuli termin „»punk rock«”.

„Jak głupiec u mądrości wrót
Stoję i tyle wiem, com wiedział wprzód!ƒ”, że tak Goethego zacytuję…

Wiem jednak, że punk (rock) istniał, nadal istnieje i będzie istniał. Co do tego ostatniego nie mam wątpliwości. Kiedy rozglądam się wokół siebie i rejestruję słowo mówione, pisane, śpiewane i głoszone, wiem, że „paliwa” mu jeszcze długo nie zabraknie.

Nie jestem fanem tego gatunku muzycznego. Nigdy nie byłem i pewnie już nie zostanę. To kwestia preferencji muzycznych. Dlatego nie poznałem wcześniej ani ludzi, ani utworów. Muzycznie odbieram na innych falach.

Lecz nie o filozofii chciałem pisać, lecz o kolizji, do której doszło czas już jakiś temu, a jej uczestnikami byliśmy punk rock i ja.

Ale po kolei:

Wpadła mi kiedyś w ręce książka pt. Kamienica. Pierwszorzędna. Ze wszech miar godna polecenia, ale trzeba na nią uważać: nie jest to „coś lekkiego do poduszki”.

Autorem jest Dariusz Eckert, znany czytelnikom i nie tylko czytelnikom jako ExPert (wyjaśniło się, skąd aluzja na wstępie opowieści). Otóż ExPert jest nie tylko pisarzem i poetą (matko, jak on nie lubi, gdy się go nazywa poetą… Będzie zły…), ale także autorem tekstów punkowych i punkiem z krwi i kości. Punkowa kapela Inkwizycja to jego dziecko i „oczko w głowie”.

Po lekturze Kamienicy wymieniliśmy parę uwag, po czym Darek przekonał mnie do wysłuchania kilku „kawałków” Inkwizycji z płyty „Wojny nie będzie”.

Przypadek sprawił, że pierwszym, czego wysłuchałem był „List do Pana Boga”. Zachęcam do wysłuchania tego wiersza w wykonaniu Inkwizycji. Bez kłopotu można znaleźć na różnych kanałach.

Oto on:

Żyję w piekle na drugim piętrze
I czuję, kiedy poręcze drżą
Bo diabeł ma ręce mojego taty
A oddech – sam nie wiem skąd

Gdy krzyczę – ściany są głuche
Gdy płaczę – okna są ślepe
Mój anioł często trzyma mnie
By diabeł mógł trafić lepiej

Kromka szczęścia to dzień bez bicia
Ucieczka przed cieniem na ścianie
Pająk mnie schowa, mysz przenocuje
Z kotem zjem śniadanie

Poczułem się, jakbym się zderzył z rozpędzonym pociągiem

Zaparło mi dech w piersi. Czułem, że rośnie mi w gardle tzw. gul. Nie wiem, dlaczego, ale oczy miałem „całe mokre” (okruszek pewnie jakiś, albo coś…). Wysłuchałem oczywiście płyty do końca. Nie tylko tej – wszystkich. Moje podejście do tego gatunku ekspresji uległo zmianie. Nie chcę twierdzić, że nastąpił cud mojego nagłego nawrócenia na punk-estetykę. Nadal nie lubię punk rocka… Gust muzyczny to nie kurek na wietrze,

ale w chwili zderzenia pojąłem wreszcie, PO CO ISTNIEJE PUNK ROCK

Na nic tutaj harmonia rodem z krainy łagodności, ozdobniki muzyczne i wymuskane frazy. Przekonałem się, że tylko ta – punkowa – forma ekspresji udźwignie wgniatający w ziemię ładunek emocji zawarty w tych kilku wersach. Jest to – moim zdaniem – najjaskrawszy przykład współistnienia formy i treści.

Źródło: Internet; domena publiczna

Poznałem kilku punków. Są „normalniejsi” od wielu znanych mi osób.

Że wytatuowani? Ano rozejrzyjcie się dookoła…

Że używają wulgaryzmów? Tak, używają. Jeżeli się wsłuchamy w to, co mają do powiedzenia, przestaną one aż tak bardzo dziwić i razić. Poza tym – one właśnie mają razić. Mają irytować i wywracać nasze poczucie estetyki do góry nogami. Abyśmy nie pozostali obojętni.

W ten sposób punk domaga się, abyśmy poświęcili należytą uwagę sprawom, o których mówi/śpiewa/pisze. Naszym – ludzkim – sprawom.


Chciał(a)byś, abym „rzucił okiem” na Twój tekst i – jeśli to będzie konieczne – posprzątał bałagan gramatyczny, ortograficzny i każdy inny „-iczny”, nie powstrzymuj się i wybierz jeden z numerów telefonu:

68 453 03 20 albo 507 182 656

„Napisz, proszę, chociaż krótki list…” – śpiewała Halina Frąckowiak. Ja także czekam na Twój list. Możliwości jest kilka, poczynając od papierowego listu pisanego własnoręcznie na karcie z papeterii i wysłanego na adres gołębiem pocztowym, aż po nowoczesny i praktyczny sposób zawarty w zakładkach ZAPYTANIE lub KONTAKT

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *